Herbata już dawno ostygła, kocher odłożony na półkę a bojówki dosuszone. Czas zatem na kilka zdjęć z Biwaku Drużyny Cisowe 2014:
(zdjęć z piątku nie będzie - trochę padało, ognisko napaliliśmy dopiero przed 22.)
Sobotni poranek był chłodny, ale w miarę suchy. Śniadanie zjedliśmy przy ognisku, racząc się specjałami z tesdronki. Pobudka miała być koło 8:00, ale bezsenność części uczestników (a może nadpobudliwość? :) ) spowodowała, że koło 8:00 już siedzieliśmy przy ogniu, szykując kanapki i grzejąc wodę na herbatę:
Wstawanie w sobotę zbyt rano powoduje marazm i zanik wesołości!
Zuza chyba dopatrzyła się, że robię jej zdjęcie.
Żabcia niby się nie dopatrzyła, ale...
...odegrała się potem na mnie.
Śniadanie w toku.
Po śniadaniu pogoda poprawiła się. Wzmocnieni znaczną dawką mielonki i kremu czekoladowego znanej marki ruszyliśmy na wędrówkę po okolicy. Ruszyliśmy czerwonym szlakiem w kierunku Zamościa:
Widoki po trasie:
Celem była Sosna Powstańców na skaju wsi Górki:
Miejsce związane jest z Powstaniem Styczniowym 1863. W miejscu, w którym obecnie stoi ołtarz i krzyże dawniej rosła sosna, na której wojska carskie wieszały uczestników Powstania, schwytanych w pobliskich wsiach. Drzewo runęło w latach '80 XX w. Jego szczątki zabezpieczono obok ołtarza, w latach późniejszych postawiono pomnik w postaci głazu.
Wiedzę historyczną uzupełniliśmy przy tablicy informacyjnej oraz w czasie zwiadu w wiosce:
Ksiądz miejscowej parafii oraz nauczyciele mieszkający przy szkole zostali odpowiednio wymęczeni :)
Po wyjściu z Górek przemieszczaliśmy się na północ do szlaku niebieskiego. Chcieliśmy zatoczyć pętlę wokół miejsca biwakowego i wrócić inną drogą, ale pogoda wiedziała lepiej co dla nas dobre. Niech Was nie zwiedzie ten obrazek:
To widok na drogę na czerwonym szlaku już pod Cisowymi. Ostre słońce tuż po burzy. Suszenie w trybie ekspres:
Krzyż na rozstaju dróg pod wsią:
Pozostała część dnia upłynęła nam na suszeniu, oczywiście był obiad z kuchni polowej i zajęcia. Żabcia poprowadziła zajęcia z typów osobowości, a potem była siatkówka i meczyk piłki nożnej.
Dzień zakończyło wspólne muzykowanie nad ogniskiem.
Poranek niedzielny niewiele różnił się od sobotniego. Z pogodą szału nie było, za to przy ognisku trwały radosne lekcje pisania Michała i Pauliny:
Wszystkiego doglądała czujna Żabcia:
Konie też zasłużyły na śniadanie:
A biwak - tradycyjnie - zakończyliśmy apelem:
Od lewej: Żabcia, Rybski, Agata, Michał, Paulina i Patrycja. Nieobecni: Zuza (zwiała nam w sobotę wieczorem) i Szymek (który zjadł zadowolony śniadanie i zwinął się w niedzielę rano).
Dziękuję Wam, uczestnicy biwaku, że byliście. Że nie przestraszyła Was pogoda, trudy podróży i mnogość leśnych duktów. I Tobie Żabciu, że pomogłaś mi ogarnąć całość.
<><