2 dni, 25 km, 30 zmęczonych, ale usatysfakcjonowanych uczestników. O spływach kajakowych można dużo mówić, ale warto podkreślić, ze z każdym wiąże się wspaniała zabawa
Wyruszyliśmy z Kamionu, dobrani w dwójkach zmagaliśmy się z rzeką Rawką. Początki nie były wcale takie trudne, dopiero później zaczęły się schody. Jednak pogoda pomagał nam w przezwyciężeniu ich wszystkich. Chłód wody wzmagał w nas chęć do dalszego wiosłowania.
A co robiliśmy na postojach? Oczywiście trzeba było oczyścić dalszej podróży. Schładzane się wodzie też było bardzo pożądane. Niektórzy mogą powiedzieć o tym więcej :D Jednak "10" nie byłaby 10 Drużyną Harcerską gdyby się nie bawiła. I tak na jednym postoju bawiliśmy się w
grę "ŚLIMAK" - w wodzie było to zadanie ciut utrudnione, ale my nie damy rady?
Po dotarciu na bazę rozłożyliśmy sobie namioty i mogliśmy odpocząć. Czas jednak spełniliśmy bardzo aktywnie: pograliśmy w siatkówkę oraz w plecki po ciemku. Ktoś wam mówił, że się nie da? My wam powiemy, ze się da :D
Następny dzień: odcinek był nieco trudniejszy. Napotkaliśmy więcej przeszkód, kajaki musieliśmy przenosić, ale to nas nie zniechęciło. Niektórzy bardzo się poświęcali przez co ciutkę się zmoczyli.
Jednak do celu dotarliśmy, a to najważniejsze. W tym miejscu chciałabym bardzo podziękować
dh Sławkowi i Lampartowi za zorganizowanie i zaproszenie nas na taki wspaniały spływ. Dzięki Wam mogliśmy aktywnie spędzić czas na świeżym powietrzu, a nie przed komputerem. Chcę jeszcze podziękować tacie Seby za przepyszne śniadanie, którym nas uraczył w sobotni poranek - jajecznica była wyśmienita. Mamy nadzieję, ze za rok może w większym składzie znowu wyruszymy na nasze voyage :D
A wspomnienia te spisała Żabcia